Czuję jak chwytają mnie
Ciemne, gorzkie dłonie
I ciągną w dół
Lecz ja
Z całych sił staram się im oprzeć
Niestety
Są silniejsze
A jedynym moim celem jest udanie się w wyludnione miejsce
My upaść
Czasami wydaje mi się, że
To nie ręce
To pazury kruka
Chcącego mi przyprawić skrzydła
Nękającego mnie dniami
I nocami
Jest owocem onej dziury
Kiedyś, kiedy stała się wystarczająco duża
Wyfrunął
O dziwo
To brat jaskółek
Które przynoszą mi radość
Są rodzeństwem
Ale tylko jedno mogę wybrać
Więc po raz kolejny
Chwytam łuk
Karmazynowy
I strącam go z nieboskłonu
I wstaję
By kolejnego dnia ponownie
Zmierzyć się z burzą
Już ostatnią
22-04-2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz